czwartek, 4 sierpnia 2011

Poszczepieniowe przeboje. PART II

Ja to chyba w ogóle mam ostatnio jakąś tendencję retrospekcyjną:)
Ostatnio powrót do kocykowych tematów - dziś o szczepieniach.
Krótka i konkretna notka. Z poradami.



Zaszczepiam swoje Dziecko - tak jestem z tych matek nie - ekologicznych, które katują swojego Dzieciaka igłami. Matka sadystka - po prostu.
Ba! Powiem więcej "idziemy" kłuciami sanepidowskimi - czyli do 19 roku życia Dzieciak będzie miał ok. 23 wkłuć - tych obowiązkowych rzecz jasna. Obok tabelka, która przyszłe Mamy przytłacza, a którą obecne Mamy znają chyba na pamięć.
Uzasadniać swojego wyboru nie będę bo nie o tym notka - jeśli ktoś ma ochotę posłuchać argumentacji, proszę śmiało pisać w komentarzu:)

Notka będzie kontrą względem ostatniej o tej tematyce.
Dziś mały poradnik - SPRAWDZONY jak sobie radzić z owymi przebojami.
Rano byliśmy na szczepieniu - 3 wkłucia, w tym znienawidzone IPV - dawka poszła w miejsce posmarowane maścią EMLA (to ta w tym rewelacyjnym opakowaniu o którym wspominałam wcześniej (wieeeelki kartonik i symboliczna ilość mazi - koszt imprezy ok 30 zł - wydajność? W środku 3 plastry, więc na 3 wkłucia). Nam został jeden plaster więc igła na pierwszy ogień poszła w to miejsce - Dzieciak NIE PISNĄŁ. Szok!
Dalej - podczytałam na czekoladowym blogu myk na smarowanie miejsca po szczepieniu Altacetem (koniecznie w żelu!) upewniłam się w przychodni czy mogę - mogę. Spróbowałam. Dało rade - ZERO OPUCHLIZNY! Szok!
Co jeszcze? Ostatnio w ruch poszły czopki homeopatyczne (viburcol n czopki) - dały rade - aplikowała Babcia. Mnie o zawrót głowy przysparza myśl o tym, że w tą małą dupkę - taki wielki czopek - nie, nie - możliwie najdalej odwlekam to w czasie. Dziś zastosowaliśmy IBUFEN D - dał radę - dlaczego Ibufen a nie nurowenik czy inny syropek "ibuprofenopochodny"? Bo poprosiłam w aptece o syrop BEZ CUKRU - co to się wyrabiało! Pani przetrząsnęła pół szafy w poszukiwaniu syropu BEZCUKROWEGO - i znalazła tylko ten. Nadal karmię piersią, nie chciałam Krewetowi psuć smaka - ale popsułam chyba bo cofało mu się niemiłosiernie...
W każdym razie syrop dał rade - jak tylko pojawiły się pierwsze jęki - cyk syropek i Dzieciak radosny. Obeszło się bez bólu i gorączki:) Szok!
Tak na marginesie - nie wyobrażam sobie jak by smakował syrop Z CUKREM próbując tego bez.

Także wieczór szoków za nami - Filip śpi spokojnie a my się relaksujemy - tymczasem pozdrawiam wakacyjnie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję!