niedziela, 1 września 2013

Ząbkowanie u dwu-i-półlatka. Post kupno - dupny.

Dramat. To tak w telegraficznym skrócie.
Stan uzębienia Syna mego jedynego występuje już prawie w komplecie. Prawie robi dużą różnice. O ile dotychczasowe ząbkowanie występujące późno dość, acz intensywnie (pierwszy ząb pojawił się u Filipa jakoś no dobrze po 7 msc ale do roku liczba ich wzrosła do 16 pereł), o tyle teraz prócz przymiotników późno i intensywnie dodałabym "wylewnie".
"Piątki" bo o nich mowa wychodzą Dzieciakom ok. 2 roku życia. Fi ma 2,5 roku, piątki chyba stwierdziły, że zaspały i postanowiły wyjść wszystkie na raz. I tak walka się zaczęła mniej więcej 3 tygodnie temu. A w tym czasie...

Armagedon wierzcie mi. Żadnego, absolutnie żadnego zęba Młody nie przechodził z taką siłą i uszczerbkiem na zdrowiu i psychice - dosłownie i w przenośni. Ale wróćmy do słowa "wylewnie". Otóż jak powszechnie wiadomo - ząbkowanie = obfite ślinienie. Więc najczęściej łapacze ząbkującego delikwenta z częstotliwością wystrzału MG-42 lądują w paszczy, w paszczy ląduje także wszystko czym można się "podrapać" dlatego u nas sprawdzała się szczoteczka taka gumowa, dla bezzębnych jeszcze niemowlaków.
Jako że lato w pełni jeszcze było gdy historia się zaczęła więc lód w kostkach pomagał - smakowy lub bez- wygrywała szałwia (przy okazji uniknęliśmy historii pleśniawkowej, która wówczas często ma miejsce). Od tego momentu zapomnijcie moi przyjaciele o napojach z lodem w kostkach - Filip widząc takowy od razu mówi, że ma AŁŁ W BOUI i, że BWYY go bolą - i nie ma zlituj - wyskakujesz z loda.
I co tu babo narzekasz pomyślałby kto - ale była jeszcze gorączka! I nic by w tym nie było dziwnego, gdyby nie to, że Fi z założenia nie gorączkuje. Nawet przy infekcjach ok 38 to u niego max. A tu historia dochodząca do 40-tki i dinozaury na drzewach. Omamy i zwidy przy wysokiej gorączce to u chłopców podobno standard uspokoiła mnie Pani Doktor nie mniej jednak dinozaury na sosnach mnie zaniepokoiły.
No i najważniejsze (tym samym dochodzimy do kwintesencji postu i kontynuacji debaty nad słowem wylewny) DEFEKACJA. I tutaj dość niestandardowa u nas objawiała się. Najpierw wystąpił jej brak - tzn. nie, że Młody się nie wypróżniał w ogóle przez kilka dni, ale cały proces przypominał bardziej poród niż robienie kupy. Więc się chłopak zblokował i brzuch zaczął go boleć. Co robiłam? Napisze, jak już ktoś trafi na posta o kupie to znaczy, że nie trafil tu przypadkiem lecz czegoś szukał.
Przy zaparciu a tym samym bólu brzucha wystąpiła wyżej wymieniona gorączka.Najpierw w myślach wyeliminowałam wszelkie pozazębowe możliwe przyczyny gorączki, przebojów żołądkowych - nie była to zmiana/nowość w diecie, nieświeży produkt czy przeziębienie etc. A że szczyt niedyspozycji Filipa przypadł na piątkowy wieczór średnio było z wizytą u lekarza - zadzwoniłam więc tu i ówdzie zasięgając rady. Rada była jedna - działać objawowo i przeczekać. Podawałam zatem nurofen - na gorączkę i ból (zdecydowanie lepszy efekt przynosił ten w czopkach - działał szybciej i dłużej, ale Młody wykazuje wybitny opór materii w przypadku jakichkolwiek leków podawanych doodbytniczo). Kilka dni wcześniej zaczełam mu podawać także Lactulosum - dostępny bez recepty syrop na zapracia (koszt ok 20 zł). Średnio dawał radę moim zdaniem - podawałam zgodnie z zaleceniami z ulotki po konsultacji z lekarzem kazał zwiększyć dawkę z 2 dziennie na "po każdym posiłku". Młody nie męczył się mniej przy robieniu kupy, ale robił ją częściej - to najlepiej opisze działanie syropu.
Dodatkowo wysokobłonnikowa dieta, kasze, pestki, otręby, suszone owoce, jogurty etc. I picia na potęgę. Żeby się Dzieciak nie odwodnił. Filip zdecydowanie wolał pić niż jeść podczas tych dni.
W szczycie afery dupnej sięgnęłam po czopki glicerynowe (koszt ok 3-4 zł)- jak już wspomniałam oporne Dziecię w tym względzie mam - każda aplikacja czopku kończyła się rykiem, krzykiem y po chwili wyparciem czopka - do nadal czystej pieluchy. Czyli efektu zero.
Absolutnie, ale to absolutnie nie posunęłam się do samodzielnego wykonania lewatywy i komukolwiek innemu również nie polecam, choć dr Google zna takie przypadki i twierdzi wręcz, że są one bardzo powszechne.
Tym samym zaczęła się era "apa, apa" - czyli mamo, weź na ręce bo wtedy mniej boli.
Gdy nadchodziła kupa - apa.
Gdy nadchodził pierd - apa.
Gdy nadesza kupa - apa.
Gdy nadszedł pierd - apa.
Gdy ktoś omawia kwestie związane z defekacją Małoletniego - apa.
Armagedon.
Era apa swoje apogeum przeżywała, gdy po kilku dni zaparć przyszedł czas rozwolnienia. I tutaj skrajnie w drugą stronę. Dzieciak przerażony, że co pryk to sryt, więc nie chciał ani purtolić ani kupolić - więc ból brzucha murowany. Znów działaliśmy objawowo - odstawiliśmy Lactulosum na rzecz acidolacu baby (koszt standardowo ok 20 zł) - osłonowo, probiotyk przy biegunkach ważną rzeczą jest bo się bakterie żołądkowe wysrywują i trzeba przewrócić równowagę flory brzuszka. Acidolac - gówno dał, że tak powiem, przeszliśmy z konsystencji wodnej do śluzowej. Za radą koleżanki przeszłam na Entereol 500 - później przerabiałam jeszcze wersję 250, ale 500 uważam za absolutnie trafioną (koszt ok 25-30 zł). Biegunka opanowana, wszystko wróciło do normy. Mamy już 2,5 zęba z idących 4.
Wydawało by się.
Wrócić, wróciło ale to samo po tygodniu. I znów ten sam film ale jakby w przyspieszeniu - zaparcie jedyne 2 dni, za to biegunka trwa już 6 dzień. Kolejna wizyta u lekarza zaowocowała kolejnym zakupem suplementu diety i nazwie Fibraxine (za jedyne 45 zł), który uważam za kichę totalną. Lekarzem nie jestem ale podawanie wysokobłonnikowego suplementu w przypadku rozwolnienia nie wydaje mi się być dobrym pomysłem. Jakby rozumiem, że odbudowywanie flory etc. ale przecie błonnik poprawie perystaltyke jelit a przy rozwolnieniu ta perystaltyka wydaje mi się że nadrabia za 3 tyłki i nie trzeba jej chwilowo poprawiać..
W każdym razie odstawiłam to Młodemu. Podaję znów entereol i efekt jest taki, że z kupy na kupę coraz lepiej. Przy czym przy drugim rzucie zębowo - srakowym postanowiłam włączyć młodemu też Orsalit (koszt ok 18zł) , na uzupełnienie elektrolitów, żeby się nie odwodnił, mimo, że znów pił na potęgę.
Skutkiem ubocznym tych akcji są niestety odparzenia. Takich jak w ostatnich dniach Młody nie miał w życiu. Nic. Absolutnie nic nie dawało rady, dotknąć się nie dawał. Smarowanie kremem Nivea S.O.S. tak przeze mnie wychwalanym nie dawało rady. Sudocrem - nie ogarniał. Alantan maść - zero efektu. Zasypki dla dzieci Alantan czy J&J - nic z tego. Pomógł dopiero stary babciny sposób. Kąpiel w krochmalu (szybki przepis: "Na każdy litr wody użytej do kąpieli należy wziąć 5 płaskich łyżeczek mąki ziemniaczanej. Odmierzony krochmal rozpuszcza się w niewielkiej ilości zimnej wody, a następnie mieszając dolewa się do wrzątku, aż do uzyskania przezroczystej gęstej cieczy, którą wlewa się do wody przeznaczonej do kąpieli. Przygotowany roztwór powinien dawać przy sprawdzaniu ręką uczucie przyjemnej śliskości, a jego temperatura powinna wynosić 38° C."). Co przewijanie zasypywaliśmy też z Filipem jego tyłek mąką ziemniaczaną - co odwracało jego uwagę od uczucia dyskomfortu spowodowanego bólem tyłka, jak i przysparzało sporo zabawy. Efekt - po 48h nie ma śladu po odparzeniach nawet tych, które wyglądały naprawdę fatalnie.
Przebiła się ostatnia piątka. Mam nadzieję, że to koniec naszej przygody z ząbkowaniem przynajmniej na 3-4 lata. Wstawanie co 40 minut, bo pić, bo "pupa", bo się Młody ruszył i może nie wie, że zrobił a przecież nie może spać z pełną pieluchą bo odparzenia  - przez kolejny miesiąc takiego funkcjonowania padłabym.
Przekichane, mówię Wam.
Alem się rozpisała.
Spadam spać bo jutro do pracki, a w poniedziałki mam najbardziej wymagającą widownię - ale o tym przy okazji. Na koniec zdjęcie z już-jesiennego spaceru.
Całuję.
A.

3 komentarze:

  1. Za przeproszeniem - wdupna i dodupna jest ta czcionka. Wszystko fajnie, ale tego nie da się czytać. Na dzień dobry odrzuca. Wytrwałym oczy męczą się po pierwszym akapicie. Proponuję zmienić dla dobru ogółu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. to faktycznie przejścia mieliście, i cały arsenał leków:) ja przy ząbkowaniu mojej córeczki, a jesteśmy w trakcie, podaję milifen syropek na bazie ibuprofenu, zaleciła nam go pediatra, jest dobry zarówno na gorączki i przeciwbólowo, nam bardzo pomagał w tym trudnym czasie

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję!