niedziela, 17 lipca 2011

Weekend pierwszych razów!

O losie co za weekend!
Pojechaliśmy do Warszawy na zaproszenie marki Pampers! Podchodziliśmy do sprawy dość niepewnie i krytycznie, bo niby dlaczego ktoś oferowałby paradę atrakcji całkowicie za free?
Ale jednak, nie wiem czy wrodzona ciekawość czy przekorność sprawiła, że się skusiłam. Namawiałam, namawiałam, przekonywałam i w końcu pojechaliśmy we Troje:)
Pierwszy razem POCIĄGIEM we troje (po wykluciu – rzecz jasna!)
Pierwszy raz w Warszawie byłam!
Pierwszy raz, ktoś mnie tak wyróżnił jako blogującą mamę:)
O pierwszych razach kulinarnych nie wspomnę (smardze, trufle, szafran eee? I była zielona kupa!)
Pierwszy raz od ery przedciążowej wypiłam alkohol! (3 łyki wina i świeczki w oczach!)
Pierwszy raz spotkałam zacne grono NAJLEPSZYCH BLOGEREK:)
Filip z nocnych eskapad niewiele
raczej pamięta
A i inne pierwsze razy byłe ale nie powiem:P

Do rzeczy – pojechaliśmy do stolicy już w piątek – teraz kilka słów o PKP.
Czwartek upłynął mi pod znakiem poszukiwania optymalnego połączenia Poznań  - Warszawa.
Niby Intercity – ale raz piszą, że nie można wózków, raz, że można, o zniżkach też różne opinie jak i o przedziałach. Szukałam, wertowałam.. Pytałam…
W końcu pojechałam na dworzec zasięgnąć info u źródeł – INFORMACJA PKP jest rewelacyjna- powiedzą Ci o połączeniach, ale nie o cenach, a żeby się dowiedzieć jakie stawki obowiązują trzeba biegać od kasy przewoźnika A do kasy przewoźnika B bo przecież w jednej wszystkiego załatwić nie można (dla niektórych to może chleb powszedni  - mnie to kosztowało dużo nerwów i wysiłku tym bardziej, że biegałam z Dzieciakiem pod pachą!)
Trafiłam w końcu do chyba najbardziej cywilizowanego miejsca na całym dworcu – kas PKP INTERCITY – usiadłam, Klimka, miła obsługa – jakbym otwierała konto w baku się czułam. Super! Opowiedziałam Pani jak wszystko wyglada – czy lepiej w foteliku Dzieciaka, czy we wózku, mówię, że mamy gondolę jeszcze, szeroki rozstaw kółek, że miejscówke najlepiej chyba, żebyśmy mięli gdzie się podziać, że w ogóle… I się tam rozwodzę.
Pani znalazła – spoko podróż w te i wewte 330zł dla 2 osób (dzieciak i wózek „bezcenne”) zniżki rodzinne jakieś – bez zniżek bilety wyniosłyby 460 – a to już kawał pieniądza!
Piątek. Zasuwamy na dworzec – 40 min przed czasem (bo w końcu lepiej poczekać niż się spóźnić, nie?!) Peron znaleziony, gdyby nie schody, wózek itd. Byłoby spoko. Toreb mało na szczęście!
Czekamy. Podjeżdża pociąg – Krewet już zachustowany siedzi u mnie na brzuchu, torba w rękę, mój Ślubny łapie wózek i PYK! Już jesteśmy w środku:) Szukamy miejscówek naszych – OHO! Owszem, rezerwacja, wszystko super ale w przedziale ZWYKŁYM (czy nie wspominałam o wózku? Czyżby Pani nie poleciła mi, że Dziecko najlepiej w wózku podczas podróży?), oprócz nas w przedziale 3 osoby  - NO JA TEGO NIE WIDZĘ!
Ale nie ma tego złego – przedział obok – szeroki, dla niepełnosprawnych na wózkach co prawda – poczułam się trochę niezręcznie – stwierdziłam, że najwyżej jak przyjdzie osoba potrzebująca to ustąpimy. Warunki tam rewelacyjne, wózek zaparkowany, miejsce obok wózka w przedziale 4 siedzenia , jeszcze ze 2 wózki by weszły:)
Także siedzimy. Jedziemy. Jest spoko!
W piątek po zameldowaniu się w Hotelu (nie będę się chwalić jakim!) troszkę pozwiedzaliśmy Warszawę, później SPA, kolacyjna, znów zwiedzano – Warszawa nocą jeszcze piękniejsza (prawda?)

I wreszcie długo oczekiwana sobota!
Warsztaty Pampers – dość krytycznie pochodziłam do sprawy – bo warsztaty. Często miałam mniej lub bardziej względną przyjemność uczestniczenia w WARSZTATACH DLA RODZICÓW. Być może z racji wykształcenia kierunkowego żadne mnie nie powaliły. Dodatkowym, stereotypowym minusem był fakt, że to warsztaty jak to mawiam „markowe” – czyli sponsorowane przez konkretną markę, czyli stopień indoktrynacji 100%.
Pomyliłam się! W każdym nawet najmniejszym szczególe. Warsztaty okazały się bardzo wartościowe. I przede wszystkim były WARSZTATAMI nie tylko z nazwy! Były zajęcia praktyczne!
Dermatolog  - przez duże DE, aż zarażała pasją opowiadając o skórze Maluszków i wszystkim co i dlaczego się dzieje, że się nie poci i dlaczego, że pieluszkowe zapalenie skóry, że inna budowa i ACH!
Psycholog – przez duże PE – radziła jak ujarzmić nawet największego buntownika podczas zasypiania – podczas indywidualnych konsultacji opowiadała co zrobić, żeby przespać całą noc, jak odzwyczajać od nocnych karmień!
I NARESZCIE specjalista od rozwoju ruchowego i parada atrakcji w postaci piłek, piłeczek, bujania w kocykach, puszczania baniek i tym podobnych! REWELACJA! Mimo oporów Filipa wynikających jak się później okazało z chęci dojedzenia (po karmieniu nie było już mowy o bujaniu na piłce leżącego na brzuchu Dzieciaka (bełt murowany)!
Ba! To nie koniec atrakcji! NA deser zostało zwiedzanie fabryki PAMPERSA!
Miałam sposobność obcować z kilkoma fabrykami i liniami produkcyjnymi  nieszczególnie się TA akurat różniła od pozostałych, poza tym, że była czystsza!
Hałas, maszyny, kleje, podkłady i inne DUPerele… Ale dbałość o najmniejsze szczegóły – łącznie te, których nie widać (tak, oglądaliśmy pieluszki z błędami , odrzucone przez maszyny – ludzkie oko czasem nie jest w stanie wyłapać błędu a jednak!).
Otwarte dla nas gotowe już opakowanie pampersów po przemacaniu przez nas – zostało zutylizowane – także możecie mieć pewność, że Wasze Dzieciaki nie mają na tyłkach macanych przez Nas czy kogokolwiek innego pieluch:)
Wszystko odbywa się bezdotykowo (poza końcowym pakowaniem w „dwuraki” foliowanych już pieluch), z prędkością 910 pieluch NA MINUTE!
Serce się krajało jak widziałam te pieluchy „na odrzut” caaaałe multum – wzięłabym do domu nawet takie z błędem! Ech.
W każdym razie pełna profeska. Teraz się nie będę martwić, że pieluchę, którą potomnemu na zad założę macało przedtem 30 Gienków z fabryki P&G (swoją droga Panowie Pracownicy bardzo mili i pomocni!).
To już ostatnia prosta na drodze przygody z Pampersem (podczas tego zjazdu – obiecano kolejne! Trzymamy za słowo!) – reszta dnia to Starówka, Plac Defilad, Park Saski itd.

Dodaję też mały schemacik Pampersowski – zanim ktoś i/lub również ja wyżyje się na Pampersach – zwłaszcza Sleep&Play, które nie raz zostały zbesztane za to, że nie wytrzymują nocy. Z resztą sami zobaczcie.

Niedziela – pakowanie/zwiedzanie/bieg do pociągu – w szczegóły wdawać się nie będę – przygody pociągowe mniej więcej jak podczas podróży DO.
Tyle z weekendu:)
Poniżej radosne Dziecko w hotelowych pieleszach- demotywator wanienki – UMYWALKA!:)

7 komentarzy:

  1. Powrót był niestety w biegu, Warszawa nocą jest o wiele lepsza. Ja po tym wyjeździe stwierdziłem że jednak tam nie mógłbym mieszkać. Z drugiej strony Pampers spisał się na 5 i nie mówię tutaj o wywaleniu kasy na jakieś hotele i inne, bo sama korporacja tego nie odczuła na swojej kieszeni. Mówię jednak o organizacji, pełen profesjonalizm w najmniejszym szczególe był zamknięty.

    Ważne że mama i dziecko byli zadowoleni :) bo przecież o to chodziło, a i tato zobaczył fabrykę pampersów ;) mimo że jedna mamusia twierdziła iż facetów to raczej nie interesuje. A przecież my też przewijamy kupy

    OdpowiedzUsuń
  2. Uśmiech w umywalce bezcenny :) U nas też było kilka pierwszych razów, ale o tym we wpisie, który dzisiaj powinien powstać. Dzięki za towarzystwo w czasie lunchu i pozdrowienia dla Anonimowego wyżej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że jesteście zadowoleni i że oprócz warsztatów było tak wiele atrakcji:) a więc podróż udana! pomimo problemów przed,...

    OdpowiedzUsuń
  4. najpiękniejsze jest zdjęcie bobaska w kąpieli!! rewelacja :))

    OdpowiedzUsuń
  5. oj tak, fotka w umywalce wymiata :) ja jednak nie zaryzykowałabym kąpieli mojej Czekoladki w umywalce. Sama miałaś okazję zobaczyć jaka to jest nieposkromiona Iskierka ;p ciężko za nim nadążyć ;p pozdrawiam i super było Was poznać! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. taaaa, fotka w umywalce wymiata, że powtórzę za mtotowangu :))))))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję!