środa, 22 grudnia 2010

Taki ze mnie wzorowy Home manager, a co!


A się rozpędziłam z tymi fotkami – dzisiaj też kilka dodam, a co tam! W całej gorączce tygodnia przedświątecznego dzień upływał pod hasłem – robimy prezenty. Jako, że budżet młodego małżeństwa znacznie uszczuplony przez nadchodzącego członka rodziny, przeprowadzkę, ślub i fakt, że pracuje tylko jeden ze sprawców powyższych zdarzeń a w branży chwilowy zastój (miejmy nadzieję, że chwilowy). A, że rodzina liczna to i prezenty znacznie by nadszarpnęły sakwę. Tak swoją drogą to prezent wykonany własnoręcznie nie dość, że unikatowy, jedyny w swoim rodzaju, z dusza to jeszcze w mojej opinii jakiś taki, wartościowszy – ale o tym chyba już wspominałam wcześniej.

                Do łask powróciły zakupione chyba z pół roku temu produkty z kategorii – jak będę chciała się odprężyć to sobie ozdobie serwetkami. I co? I jajco! Nie żebym nie potrzebowała odprężenia przez ostatnie miesiące, ale zwyczajnie nie było na to czasu. W wakacje hasałam z dzieciakami a to obozy, a to półkolonie, a to kursy muzyczne, a to inne rozrywki. Później szkoła, lekarze, lenistwo – na wszystko człowiek czas znajdzie! A Przed świętami, co? Znów jajco! W ciągu zapału rękodzielniczego po ozdobach choinkowych przeszedł czas na prezentu i tutaj krótka prezentacja fotograficzna:

A tutaj jutro dojdą foteczki i wizus będzie dopełniony.

Butelki z tego ohydnego soku z buraków!

Tutaj i poniżej bransoletki chaotyczne - dla chaotycznej nastolatki.


Pudełeczko - przechowywaczko.



I 3 pralki dzisiaj wyprałam! I spakowałam się do szpitala! Co prawda nie do końca, bo czekam od 5 grudnia na przesyłkę z allegro – cyrk na kółkach normalnie! Cała historia brzmi co najmniej absurdalnie – choć dowiedziałam się dziś od kilku osób, że to całkiem naturalne. Robię zakupy na allegro od kilku lat – i nigdy nie zdarzył mi się taki kontrahent. Wylicytowałam towar 5 grudnia, kasa przelana 8 grudnia – w regulaminie sprzedawcy - sklepu w którym kupowałam napisane JAK BYK 4 dni po zaksięgowaniu wpłaty na koncie wysyłka. I co? I jajco po raz kolejny! Dziś jest 22 grudnia, pisałam do delikwentów 17nastego – odpisali po kilku godzinach, że nie moli znaleźć zamówienia po nicku ani po nazwisku – ściema jak nic! Ale to jeszcze nie koniec historii, otóż dnia 19 grudnia – 2 dni po moim mailu do nich i nie dalej jak 2 dni temu dostaję maila, że przelałam za mało kasy! Więc nabuzowana jak 150 licze i licze i licze i co? I faktycznie brakowało – ale śmiesznej kwoty w skali całości należności – aha maila dostałam w niedzielę o 21 – tak w gwoli przypomnienia. Przelałam. W poniedziałek paczka podobno wyszła. Czekamy. Dodam jeszcze, że ja taka dupa wołowa nie jestem jakby się mogło wydawać. Bo napisałam im najpierw delikatnie rozżalonego maila, następnie nieco narastając ego we frustrację ostatecznie zaserwowałam wiadomość pełną pretensji, ironii i nie krytej dezaprobaty dla tego typu postępowania. W każdym razie pozytywa nie będzie! Ot, co! Więc spakować się do szpitala do końca nie mogłam! A i prezenty tam są – może jutro dojdzie  poczta podobno nie ma opóźnień.
Sypialnia odgacona, łazienka ogarnięta po codziennym dwukrotnym zalaniu – bo z głupiego prysznica leci – ale panujemy nad sytuacją i to był max możliwości na 9ty miesiąc ciąży – a i na obiad była pomidorówka – jak już tak szczegółowym postem z kategorii „co dziś u państwa eR?” to i o tym wspomnę. A taka mała dygresja, wiecie co?! Mąż mi wczoraj dał caaaaluśką szklankę Coli – tak legalnie! Normalnie poczułam się jak takie małe dziecko i te wspominane wcześniej oczy jak u kota ze Shreka:)
No także ciut gimnastyki dzisiaj było – kartka na jutro przygotowana z zadaniami bojowymi. Zobaczymy co Małżon sobie wybierze do roboty z karteczki, chyba, że tak jak dzisiaj będzie siedział i napieprzał paluszkami jak małe chińskie dziecko walcząc o każdą złotówkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję!